O nożach po babsku – czyli żona nożem przerażona

Kobiety boją się ostrych noży. Wiele razy słyszałam padające z damskich ust słowa: „Ja tego noża nie tknę nawet. To dla męża. Na prezent. On sobie z takim piekielnie ostrym nożem poradzi”.

noże

fot. noże

Przeczytaj również: Fototapety – Zwierzęta

Z moich wieloletnich obserwacji, które prowadzę, wcielając się w rolę współwłaścicielki sklepu z bardzo wieloma ostrymi nożami, wynika jedno: kobiety prawie wcale nie kupują noży, choć to one, nade wszystko kroją, siekają i szatkują, czyli władają w kuchennym królestwie. Przedziwna kwestia! Z drugiej strony – na porządku dziennym są rozmowy z licznym mężami, którzy szukają dobrych, ostrych noży dla swoich udręczonych żon. Udręczonych, jako że od lat zmagają się z tępymi i niemożliwymi już do naostrzenia ostrzami. Szarpią więc, zamiast kroić, rozdzierają na kawałki mięsa, warzywa i co im tam pod ostrze, które ostrzem być nazwane już nie może, podpadnie. (Nie będę drążyć problemu – dlaczego w takim razie mąż, zaopatrzony w dobry nóż, sam kroić nie zacznie, bo to rzecz nie o mężu, ale o nożu). Kiedy kobieta kupuje nóż, z reguły chodzi jej o prezent – i to najczęściej dla kogoś (w niemal stu procentach przypadków chodzi o „kogoś” płci męskiej), nie dla siebie. Co w nożach takiego, że przerażają płeć piękną? Czy wynika to z zakorzenionych gdzieś jeszcze z pra-pra-czasów obaw przed ostrzem, które wedle tradycji jest męską domeną? Dociekać nie ma sensu.

noże

fot. noże

Sens ma za to mówienie o przyjemności wybierania noża i krojenia ostrzem, które bez użycia siły perfekcyjnie wnika w produkt, o nożu, z którego obcowaniem łączy się czysta, niczym nie zmącona radość. By jej posmakować, trzeba najpierw trzeba odważyć się spojrzeć na noże. Podejrzewam, że strach przed wyborem wynika też z faktu, iż kobiety (z reguły, choć to nie norma) truchleją na widok wszelkich fachowych danych, typów stali, stopni HRC, skali Rockwella i temu podobnych magicznych sformułowań. Kiedy staje się twarzą twarz wobec kilkuset noży, można dostać uzasadnionego zawrotu głowy. Co wybrać? Który nóż się sprawdzi, który będzie dobrze kroił?

I druga podpowiedź. Według mojego, czysto babskiego kryterium warto zdać się na instynkt estetki. Czyli – dobrać sobie spośród noży kupowanych w zaufanym sklepie (który zna się na rzeczy i potrafi dobrze doradzić) taki nóż, który się spodoba. Nóż musi przyciągnąć uwagę. Trzeba poczuć do niego sentyment, bo wtedy krojenie będzie pasją. Jeśli ktoś boi się wyboru pod kątem typu stali, sposobu hartowania itp., w moim poczuciu, jako obcującej z doskonałymi nożami od lat, wystarczą najzupełniej względy estetyczne (z uwagi na to, między innymi, zdanie, artykułu nie powinni!!! czytać mężczyźni).

Jeszcze słowo o niezwykłej, trudnej do opisania, a wartej przeżycia przyjemności krojenia nożem z prawdziwego zdarzenia. Dobre, ostre noże japońskie (noże japońskie Chroma (link), noże japońskie Tojiro (link)), czy europejskie, ręcznie kute noże pozwalają zupełnie inaczej spojrzeć na kwestię krojenia. Taki nóż przeciąga się delikatnie przez mięso, a on radzi sobie sam. Kiedy kroi się, np. twardą marchewkę (po podejrzeniu, jak robi to spec, zaczęłam go naśladować), widać, jak warzywo niemal samo rozkłada się na części, czy plastry. Krojenie dobrym nożem to niewyobrażalnie przyjemna sprawa. Co niesłychane, dzięki umiejętności krojenia i naprawdę ostremu nożowi można zmienić podejście do gotowania. Wiem, że jest wiele, wiele kobiet, które nie lubią pracy w kuchni, a gotują z przymusu. Szczęściem, ten stan można zmienić właśnie za sprawą noża. A on podsunie kolejne odkrycia – nauczy czerpania przyjemności ze spraw prostych i najprostszych. Dobre gotowanie pociągnie za sobą lepsze życie. I nie chodzi mi tylko o względy zdrowotne, ale o kwestię samopoczucia, akceptacji samej siebie. Kiedy nauczyłam się dobrze kroić, poczułam, że otwierają się przede mną nowe możliwości. I to nie tylko w sferze kulinariów. Coś, co wydawało mi się być zarezerwowane dla świata mistrzów kuchni, okazało się być do przełożenia na moją własną codzienność. Skoro uczę się kroić i to mi wychodzi coraz lepiej – mogę równie dobrze nauczyć się też budować drewniane tarasy. A dlaczego by nie? Specyficzne, że noże kuchenne z prawdziwego zdarzenia, ci ostrzy „mistrzowie krojenia”, potrafią zmieniać świadomość, otwierać oczy na piętrzące się możliwości. To niezwykłe doświadczenie – mam nadzieję – stanie się też udziałem wielu, wielu krojących pań, które przestaną bać się noża. I podtytuł „żona nożem przerażona” zmieni się w „żona w nożu rozkochana”.

Sending
Ocena artykułu
0 (0 głosy)