Pozwolenie na budowę w 2013 r.

budowa domu

fot. budowa domu

Trudno uwierzyć, że Prawo budowlane było nowelizowane aż 70 razy. Wnoszone zmiany miały uprościć zawiłe zasady uzyskania pozwolenia na budowę, ale stało się na odwrót. Powstał chaos, w którym gubią się nawet urzędnicy. Co miałby wnieść Kodeks Budowlany w zastępstwie Prawa budowlanego?

Obecnie zaledwie 30% gmin posiada aktualny Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, zgodnie z którym urzędnicy wydają inwestorowi pozwolenie na budowę. W pozostałych gminach wydawane są tzw. „wuzetki” (Indywidualne Warunki Zabudowy). Procedura uzyskania zgody jest czasochłonna i zawiła zarówno dla Inwestora, jak i urzędników. Jakie zmiany wniósłby Kodeks Budowlany, gdyby zastąpił Prawo Budowlane?

Kodeks Budowlany, czyli uproszczone procedury uzyskania pozwolenia na budowę

budowa domu

fot. budowa domu

Idea Kodeksu Budowlanego miałaby być oparta na filozofii domniemanej zgody budowlanej. Oznacza to, że do czasu, gdy działania inwestora nie będą sprzeczne z prawem, urząd nie wydawałby żadnych pism i decyzji. Z wejściem Kodeksu Budowlanego w życie zmieniłaby się więc procedura ubiegania się o zgodę na realizację inwestycji. W jaki sposób?
Inwestor wnioskujący o pozwolenie na budowę miałby obowiązek złożenia w starostwie jednej kopii projektu w wersji papierowej i dwóch kopii w wersji elektronicznej. Od tego czasu starosta, burmistrz bądź prezydent miasta miałby 30 dni na sprawdzenie poprawności i zgodności przedłożonej dokumentacji z wytycznymi MPZP albo studium dla danego terenu. Zgodnie z ideą „milczenie” urzędu przez 30 dni oznaczałoby domniemaną zgodę, czyli uzyskanie pozwolenia na budowę, a wystosowanie pisma ze sprzeciwem w formie decyzji administracyjnej oznaczałoby niezgodność projektu z obowiązującym prawem.

Wejście Kodeksu Budowlanego oznaczałoby także zniesienie decyzji o warunkach zabudowy. Nowe regulacje, które weszłyby obok MPZP to powszechne Krajowe Przepisy Urbanistyczne i regulacja prawa miejscowego w zakresie miejscowego planu zabudowy. Będą w nich zawarte wyznaczniki architektoniczne w celu zagęszczenia zabudowy dla poszczególnych obszarów o określonym przeznaczeniu i częściowo zagospodarowanych, w tym także dla działek rolnych, które będzie można przekształcić na budowlane. Natomiast tereny niezagospodarowane będą wymagały sporządzenia MPZP.

Ministerstwo chciałoby znieść również pozwolenie na użytkowanie. Zamiast tego Inwestor miałby obowiązek zawiadomienia nadzoru budowlanego o zakończeniu realizacji. Nadzór budowlany miałby od tego czasu 21 dni na wniesienie ewentualnych zastrzeżeń do obiektu. Analogicznie do procedury ubiegania się o pozwolenie na budowę, brak zastrzeżeń oznaczałby zgodę, czyli pozwolenie na użytkowanie budynku.

Z jednej strony Kodeks Budowlany ma opierać się na zasadzie zaufania i polegać na uczciwości inwestorów. Z drugiej strony inwestor musi być świadomy, że złamanie przepisów będzie niosło za sobą nieuchronne i bolesne konsekwencje. Gdy podczas kontroli wyjdzie na jaw fakt niezgodności z obowiązującymi przepisami, a kierownik budowy zaświadczy swoim podpisem ową niezgodność, automatycznie zostanie mu odebrane uprawnienie do wykonywania zawodu. Odpowiedzialność za inwestycję i i jej oddziaływanie weźmie na swoje barki także projektant.

Zmienić ma się również rola nadzoru budowlanego, który nie będzie działał prewencyjnie lecz rygorystycznie, gdy prawo zostanie złamane przez inwestora. Tym samym ilość siedzib powiatowych z niemal 400 zmniejszy się do 100 inspektoratów okręgowych.

Pozwolenie na budowę tylko dla inwestycji dużych i uciążliwych
Pozwolenie na budowę jednak nie zostałoby całkowicie zniesione. Wymagałyby go inwestycje, których oddziaływanie wykraczałoby poza granice działki, oraz o kubaturze przekraczającej 5 tys. metrów sześciennych i wysokości powyżej 12 m. W związku z tym na milczącą zgodę, niezależnie od obowiązujących przepisów, z pewnością nie będą mogli liczyć deweloperzy.

Sending
Ocena artykułu
0 (0 głosy)