Wytatuowane kubki

termokubki

fot. termokubki

Już wieki temu ktoś odkrył, jak bardzo wdzięcznym zjawiskiem jest kubek. I to bynajmniej nie z racji jego wszechstronnej użyteczności, ale z tej przyczyny, że można po nim… rysować. Zaroił się świat od kubków zdobionych w najprzeróżniejsze desenie, których ludzka wyobraźnia ma pod ręką nieskończoną wręcz ilość. I zdawać by się mogło, że się w tym kubko-świecie wiele już zrobić nowego się nie da, poza wymyśleniem nowych wzorów.

Zobacz również: Bambus – historia nieznana

Obalił tę prawdę prawie nieobalalną duński producent – znana na całym świecie ze swoich eleganckich, bardzo majestatycznie minimalistycznych projektów marka MENU. Rzecz ma się następująco – Duńczycy wytatuowali kubki!
Oczywiście, nie dosłownie, niemniej – przenieśli dekor tatuaży na znaną serię termokubków z białej, nigdy nie żółknącej porcelany, którą pierwotnie twórczyni serii, Pernille Vea, ozdobiła znanym czarnym konturem, nadając jej nazwę Black Contour.
Teraz jej stonowane i eleganckie termokubki przeszły sporą metamorfozę. Stały się symbolem swoistej wolności, ekspresji, dynamiki. To propozycja dla tych, którzy chcą poczuć powiew wiatru we włosach nawet wtedy, gdy siedzą za biurkiem.

termokubki

fot. termokubki

Projekty kubków pochodzą z pracowni duńskiego mistrza tatuażu – Alexandra Hasnaoui. Termokubki tworzą pary o wiele mówiących nazwach – „Faith and Hope” (termokubki wiara i nadzieja (link)) oraz „Love and Luck” (termokubki miłość i szczęście (link)). To niezwykle optymistyczne, „wytatuowane” na porcelanie przesłanie będzie udoskonalać każdą chwilę, którą spędzi się z parującą kawą lub herbatą w dłoniach. Termokubki MENU posiadają podwójne porcelanowe ścianki, które rozdziela powietrze, pozwalając na dłużej zachować ciepło napoju.
„Wytatuowane” termokubki MENU mogą być świetnym prezentem dla tych, którzy mieliby apetyt na tatuaż, ale boją się ozdobić nim ciało. Kubeczkowy tatuaż wypełni w jakimś stopniu to kuszące pragnienie.

Z tatuowaniem kubka jest wiele prościej, niż z ludzkim ciałem. On nie musi się obawiać, czy sprzęt jest odpowiednio wysterylizowany, czy artysta, który będzie go zdobił, ma odpowiednie doświadczenie. Kubek nie musi się do zabiegu tatuowania przygotowywać, nie musi mozolnie dobierać wzoru, nie przełyka śliny ze strachu, czy zabieg aby nie będzie bolesny. Dla niego to sprawa całkiem normalna. Ot, kolejny wzór na porcelanowym ciele, tyle tylko, że tym razem przezabawnie odkrywczy.
Może – jeśli pomysł się spodoba i termokubki MENU zyskają aprobatę wielbicieli tatuażu – trafią kiedyś jako ciekawy eksponat do jednego z muzeów tatuażu, które istnieją w Europie i Ameryce?

Zaintrygowany pomysłowością designerów sklep www.smakprostoty.pl z upodobaniem tatuuje ranki zbuntowaną herbatą i kawą.

Przeczytaj również: Japonia w nożu ukryta
Sending
Ocena artykułu
0 (0 głosy)